To była taka dziwna refleksja. Nie wiem, jak jest, bo po to mam Was przecież.
Tak, nie jesteście bezużyteczni. Cieszcie się i radujcie!
Zauważyliśta coś dziwnego?
Tak, na pewno ;). Macie tu do czynienia z zupełnie inną osobą niż Shiro. Będę z nią tego bloga prowadziła. Notki me
będą się trochę różniły. Już to pewno
widzita widziadełkami. Ma być dziwnie i śmiesznie,
ma zapadać w pamięć jak wiadomość o
supermasywnej czarnej dziurze, która niedługo zeżre cały Wszechświat. Tak, to był mój pomysł… Tak,
takiej ogromnej dziury czarnej nie ma… To był tylko żart… Yhm… Tak… No…
Nazywam się Sensei. To mój nick właściwie, bo tak naprawdę to mam na
imię Aleksandra {i nie
lubię zdrobnień – pierwsza
rzecz, którą warto zapamiętać podczas odwiedzin tego bloga, haha}. Niech ktoś spróbuje ze
zdrobnieniem, to go poparzę!
Wiecie, o czym tu mówię? – Na pewno nie, ale snujecie jakieś tam domysły. Oklaski
dla domysłów - nawet tych złych! Tak,
‘złych’, nie ‘zuych’ – na bank dobrze napisałam.
A jak nie, to poprawiajta i wszyscy będą się radowali! ;)
A wracając do
poparzenia, to małe coś się zwie meduzą Irukandji. Możecie to
wygooglować, jeśli chceta, ale wiem, że nie
potrzebujeta.
1. Nie chceta,
bo wszystko ja Wam tu zaraz podam.2. Nie potrzebujeta, bo… {przepisać to, co jest powyżej}
3. Więcej grzechów nie pamiętam.
To ostatnie to oczywiście taki wielki żart. Nie mam nic do księży.
I ale tu kolorowo!
No więc, meduzę Irukandji możecie również znaleźć w sieci pod nazwą Carukia barnesi.
Ta meduza jest
bardzo niebezpieczna. Poparzenie przez nią może spowodować atak serca i śmierć.
Człowiek zwany
Ben Southall miał szczęście w nieszczęściu, można stwierdzić. Brytyjczyk wygrał
konkurs zorganizowany przez urząd ds. turystyki australijskiego stanu
Queensland i został nadzorcą wyspy koralowej. {Może Was to przy okazji zainteresuje, ale pojęcia nie mam}.
Przechodząc do miejsca dowiedzenia się, po co tak naprawdę o nim piszę
– więc: Ben Southall poinformował, że podczas "poświątecznej przejażdżki skuterem wodnym" poparzyła go meduza zwana Irukandji. Na szczęście zajęli się
nim lekarze i człowieczek sobie żyje. Co do szczęścia w nieszczęściu, o którym przed chwilą
wspomniałam, Brytyjczyk wypadek skomentował na blogu prowadzonym w ramach promocji wyspy następująco: udało
mi się uniknąć
ciosu kangura, pogryzienia przez rekina i ukąszenia
pająka czy węża,
ale w ciągu moich ostatnich kilku dni na Hamilton
Island zostałem poparzony przez malutkie stworzenie
zwane Irukandji.
Wiemy, co się może stać
po poparzeniu przez to niewielkie stworzonko, aczkolwiek wyżej wymieniony Brytyjczyk wyszedł cało z wypadku niedrobnego i drobnego
zarazem. {Co jest nieprawdopodobne. Wytrzeszczały
mi się gały, kiedy o tym czytałam – kiedy jeszcze nie przeczytałam innych informacji, które są
bardzo szokujące, ale nieco wyjaśniające. Jedno ze źródeł głosi, że
jad Irukandji jest sto razy silniejszy od jadu najjadowitszego węża – afrykańskiej mamby czarnej – i aż tysiąc razy silniejszy od jadu tarantuli. Atak
miniaturowej meduzy może zabić
człowieka w ciągu
dwóch minut. Widocznie może, ale nie musi. Zresztą podobno morska osa jest gorsza i eksperci sądzą, że pomimo tych wszystkich krążących wiadomości, większość ludzi nie umarłoby od poparzenia Irukandji. Chcecie, to
patrzcie, skąd to wzięłam
{UWAGA: język angielski!}: http://www.themorningbulletin.com.au/news/irukandji-most-venomous-box-jellyfish-kills-faster/1723743/.}
Może dowiedzmy się teraz coś
więcej na temat tejże meduzy – mam tu na myśli jej występowanie
itp. Nudne? – Not with
me. ;)
W swoim
naturalnym środowisku wodnym Carukia poluje na małe skorupiaki i ryby. Swe ofiary paraliżuje śmiertelnym jadem, następnie wciągając do dzwonu, gdzie je pożera. {Dzwon to chyba nie jest romantyczne miejsce.} Ofiara
porażona silną
toksyną w błyskawicznym czasie rozkłada się, co ułatwia
drapieżnikowi jej konsumpcję. {Informacja potwierdzona! – To miejsce nie jest
romantyczne.}
Meduza należy do gatunku kostkowców. {Kojarzy się z kostkami w biednych paluszkach, którymi się strzela – nie, nie pistolety mi teraz w głowie – dobra, pistolety, bo o nich pomyślałam także.}
Istotka zamieszkuje
ciepłe wody Pacyfiku otaczające Australię oraz można
ją spotkać
u wybrzeży Afryki. {Ona ma tam dom, więc nie pływać tam – no chyba, że chcecie koniecznie powitać
Śmierć jak ten Polikarp w „Rozmowie ze Śmiercią” – ciekawy tekst, aczkolwiek stary i mało zrozumiany, i przerabiany w szkole. Jak lekarze Wam pomóc
nie zdążą i umrzecie na atak serca? Nie zjecie
flaczków w sosie własnym nawet!}
Jest rozmiarów
ludzkiego kciuka a parzydełka mają
długość od 5 cm do 1 m. {To mało. Fajnie byłoby mieć taką meduzę w dużym akwarium. (:}
Po raz pierwszy meduzę zlokalizowano na północnych plażach
Cairns w 1952 roku, a nazwa Irukandji wzięła się od aborygeńskiego
plemienia zamieszkującego Cairns. {Ta nazwa barzo mi się podoba, nawiasem mówiąc - druga też! Wpada do mózgu jak... nie mam porównania, ale chyba zrozumiecie osobę, która wręcz uwielbia takie nazwy, które obco brzmią, hah.}
Gatunek ten zaliczany jet do najniebezpieczniejszych zwierząt świata i stanowi ogromne zagrożenie dla ludzi {Nie było to już mówione?}.
Szczególnie swoje żniwo zbiera w okresie wakacji i urlopów.
Największym problemem jest to, że
łatwo nadepnąć
tę „żywą galaretkę”,
ponieważ
ciężko ją dostrzec. {Nie życzę sobie, żeby
kiedykolwiek mi się to przytrafiło. Zaraz chyba wywieszam flagę
z informacją, że nigdy nie pojawię się tam, gdzie ona żyje. Goodbye, one of my favourite jellyfish!}
W przeciwieństwie do innych meduz nie tylko parzydełka, ale i kielich zawiera niebezpieczny jad. Wstrzykiwany
jest on nie na całej długości, ale samym końcem „żądła”, dlatego na początku ukłucie nie jest nawet takie bolesne. {Nie
chciałabym, by wbiła we mnie swe parzydełka, nawet jeśli to prawda.} Oparzenie wywołuje
chorobę zwaną
syndromem Irukandji. {Ma swój syndrom.
Cudownie, nie?} Objawy charakteryzują się silnymi wymiotami, osłabieniem, bólem nerek, przyspieszonym pulsem, znacznie podwyższonym ciśnieniem, a czasem gromadzi się śluz w płucach
powodujący bezdech. {Nie jest wcale cudownie.}
Ważne, jak diabli: W przypadku poparzenia przez Carukię barnesi należy jak najszybciej polać miejsce kontaktu octem – taka czynność zmniejsza rozprzestrzenianie się komórek jadowych. Należy pamiętać, że nigdy nie należy przemywać oparzenia alkoholem. Podczas transportu
do najbliższego szpitala, można w miejsce oparzenia nałożyć opaskę
uciskową.
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze Wam nie przedstawiłam, jak to cudo wygląda.
No to patrzta i
podziwiajta!
{Link, bo przez mój komputer zdjęć się nie da wstawiać. Normalnie należałoby urządzić mu pogrzeb - i to jeszcze tani, bo na drogi nie zasługuje - bez wątpienia!}
A drugie zdjęcie takie, żeby było widać, jakie to małe.
http://www.s-cont.ru/files/u5/Carukia_barnesi.jpg
Przypomina mi się, jak kiedyś oglądałam film na temat tej meduzy.
Na razie tyle. シ
I jak? Podobają Wam się informacje w takiej formie?
Może wklepiemy na tapetę jakieś
wężowidła, których nie było? Wiesz, jak ja je uwielbiam! Cód, miód, orzeszki! I
maliny, które są takie przepyszne, ale trzeba długo na nie czekać w obecnej sytuacji.
Hejka Sensei { Andrusia :D uwielbiam tak ludzi wkurzać, czyt. zdrabniać ich ksywki, imiona i kto coś tam sobie wymyśli ;> } Kożystam z Twoich nawiasów bo bardzo je polubiłam.
OdpowiedzUsuńDziwnie komentować na swoim blogu nie swój post hahaha :D
To tak stwierdzam, iż bardzo mnie zaintrygowałaś swym pomysłem na pisanie owych notek, śmiem twierdzić, że moje notki już zmienią się pod względem pisania, może nie tak jak Twoje ale wpadłam też na swój pomysł :D i myślę że jutro lub w ukochany piątątunio coś dodam, kub w sobotę, ale to jedynie wieczorem, bo jadę na lodowisko.
Huhuhhu ale będzie zabawa, haha nigdy łyżw nie miałam na nogach.
Tak...to będzie bardzo ciekawe, będę cała obolała...
A ty umiesz, lubisz jeździć ? A byłaś kiedyś ?
Trochę zboczyłam z tematu, więc wracając do meduzy, ta nazwa jest łatwiejsza :D Zaciekawiło mnie to zwierzę, ale raczej bliżej nie chciałabym go poznać :D Wiesz jeszcze by mnie poparzyła.
Widziałaś, że posta opublikowałaś o 19:19 ? Hehe.
Tyle kolorków, aż czasem się troszkę miesza w oczach. Ale ten niebieski jest boski, kocham ten kolor ;3
Szkoda, że zdjęć nie udało ci się wstawić, ale to nic.
Muszę powiadomić Gotę, żeby zajrzała do naszego bloga,
Bo nic nie wie, że do nie dołączyłaś.
Cieszę się bardzo, że nie będę tu sama prowadzić bloga, co 2 głowy to nie jedna :D
I nie będziemy się nudzić hehe :D
Pozdrowienia :P
Nie baw się w Drowned, okay? ;D Ona tak to uwielbia, haha. Miło, że nie zapomniałaś mojego pierwszego nicka, choć należy on do dość chwytliwych ;).
UsuńŚwietny masz szablon! Taki prosty, bez przepychu. Teraz tylko czcionka przypomina mi o baroku. Nie zrozum mnie źle - powinna być ozdobna, ale niezbyt - chodzi mi głównie o to, żeby nie była pochyła i dobrze się ją czytało. Ale jeśli nie chcesz jej zmieniać, bo taką lubisz, zrozumiem.
Znowu błąd ortograficzny. Zainstaluj słownik, błagam Cię wręcz ;). I tu nie chodzi tylko o mnie, bo dzięki słownikowi nauczysz się, jak pisać kłopotliwe dla Ciebie wyrazy.
Kurde, teraz przypomina mi to relację Nikita - Alex. Domyślasz się, o co chodzi, nie? (: Tyle, że my się zajmujemy blogami - a nie... wiesz. (:
Tak, te nawiasy tak przezajebiście wyglądają. Kocham je używać normalnie! {Zresztą, to widać.}
Dlaczego dziwnie? Na ZO to normalna sprawa. I to nie teraz tylko Twój blog, haha.
Ale się ostatnio poważna zrobiłam. Chociaż może nie, bo to zależy od sytuacji. Kiedy się robi jaja, to się robi, ale wierz mi - potrafię także zachowywać się normalnie. Haha.
Miło mi wiedzieć, że jestem inspiracją.
To świetnie, że się zmienią. Ponieś się emocjom, Shiro! Im mniej sztywno, tym lepiej!
Wiesz, Nemesis też mi dała pozytywną opinię, ale nie wiem, dlaczego nie komentowała. Napisała mi tylko na gg, co uważa.
I taa, czasem jest ze mnie niezuły wieśniok! W ogóle u Ciebie anonim może skomentować?
Nie umiem na łyżwach jeździć niestety, ale to podobne do rolek, więc chyba się bym szybko nauczyła.
A kiedy piszemy to opowiadanie? To na końcu nie napisałam ot tak. (: Tylko musimy najpierw wybrać gatunek.
Nie szkodzi, że zbaczasz. Wszyscy wiedzą, że to ja jestem mistrzem zbaczania.
Paczajcie, krewetki!
Run faster, faster, faster, faster, and faster...!!!
Przede mną siedzi książka od fizyki i się na mnie paczy.
I mam katar *serio* i przez to nawet nie mam siły robić pracy domowej z angla zadanej na ferie. To się nazywa mieć problem! I spałam ze cztery godziny dzisiaj. I piecze mnie nos i górna warga. Strofakata. Tera to jedynie Krypciakiem się można zadowolić w sprawie poprawy humoru.
I uwierz mi, wolałabym się powywracać i żebym była obolała aniżeli męczyć się z dziadostwem katarostwem.
Która nazwa jest łatwiejsza? Nie kumam. Dla mnie zarówno jedna, jak i druga jest łatwa. I kurde, nie wiem, która mi się bardziej podoba. Też mam problem. xD
Ale w akwarium nie chciałabyś mieć tego stworzonka?
Ale przyznaj, że z mojego posta zapamiętałaś więcej niż z suchych, że tak powiem, informacji w sieci.
Tak, po jakimś czasie przy poprawach zauważyłam!!! ;D
Dźgają Cię te kolory? ;) One mają mieć funkcję rzucania się w oczęta. (:
Ale który niebieski? - No chyba, że jeden i drugi!
I chyba się w przyszłości nie uda na tym komputerze, ale zawsze można kliknąć na link. Spróbowałaś przeczytać choć kawałek tego tekstu po angielsku? Oczywiście, wiem, że jesteś młodsza i wiele jeszcze nie rozumiesz, tak więc to nie było dla Twej osoby obowiązkiem, haha.
Bezapelacyjnie. Już się nie mogę doczekać na jej komentarz!
To oczywista oczywistość.
Na bank. I spodziewaj się, że czasem mogę przesadzić, kiedy się wprawię w publikowanie tutaj notek. A jak! Trzeba korzystać z dobrodziejstw szalonego mózgu szaleńczej szaleńki!
Wzajemnie.